sobota, 2 marca 2013

Rozdział III

Hayashi tak jak mówił, pojawił się dzisiejszego dnia ponownie.
-Już jestem. - Powiedział z radością.
-Widzę. - Syknąłem. Zaczęliśmy rozmawiać jak psycholog z pacjentem o moich problemach. Co prawda nie miałem ochoty na gadanie o dupie maryni, ale musiałem ponieważ inaczej nie dałby mi spokoju.
-Nie powiedziałeś mi jeszcze jak umarła twoja matka i dlaczego uważasz, że to twoja wina. - Dodał na koniec.
-Nie muszę ci o tym mówić. - Odpowiedziałem.
-Mi musisz mówić wszytko.
-Pff, niby dlaczego? - Burknąłem.
-Bo cię kocham. - Powiedział uśmiechając się . Następnie kiedy się do mnie zbliżył, włożył swoją rękę pod moją koszulę, a następnie skierował ją pod spodnie.
-ach! - jęknąłem. Czułem się sparaliżowany.
-Ciii, kotku. - Uciszał mnie. Nawet się nie zorientowałem, a już miałem rozpiętą koszule.Hayashi zaczął mnie namiętnie całować. Chciałem go odepchnąć, ale on przewidział mój ruch i trzymał mi mocno ręce. Do sali nagle weszła pielęgniarka. Jednak doktorek nic sobie z tego nie robił i dalej kontynuował to co zaczął.
-Zapnij tą koszulę! - krzyknęła odwracając się. Zdziwiło mnie to, że nie powiedziała nic Akirze.
-Och, ona nie ma już na mnie słów, muszę iść - Zaczął się tłumaczyć. Następnego dnia byłem na spotkaniu grupowym. Nie było aż tak strasznie, jednak i tak wolę już terapię z Hayashim. Minęło kolejne kilka dni i do mojej sali weszła kobieta.
-Dzień dobry, jestem twoim lekarzem, nie było mnie tutaj aż do tej pory ponieważ byłam w innym zakładzie psychiatrycznym. Patrząc na twoje wyniki możesz już wyjść. Powiedziała stanowczym głosem.
-Ale przecież ja mam...cieszę się. - Powiedziałem. Nie wiem o co chodziło, przecież Hayashi był moim lekarzem, jednak wszytko było mi jedno skoro dostałem już wypis. Gdy wróciłem do domu zastałem tam całkiem innych ludzi.
-Co wy robicie w moim domu?! - Krzyknąłem, a oni spojrzeli na mnie jak na ufo.
-Mieszkamy tu od kliku dni, przeprowadziliśmy się po tym, jak poprzedni właściciel zmarł. - Odpowiedział mężczyzna, a wystraszona kobieta stała za nim. Było to prawdopodobnie małżeństwo.
-A gdzie są rzeczy byłych mieszkańców? - Zapytałem oszołomiony.
-Zostały wyrzucone, wydaje nam się, że nie było nikogo kto mógł je odebrać. - Powiedziała Kobieta. Wycofałem się z mieszkania i wyszedłem nie przepraszając nawet za swoje zachowanie. Mój ojciec umarł?
Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy też płakać. W końcu do była moja jedyna rodzina, a teraz zostałem sam. Bez żadnej pomocy. Do szkoły wątpię abym wrócił.
-Co ja teraz zrobię? - zapytałem sam siebie.
-Zamieszkaj u mnie. - Powiedział ktoś nagle. Okazało się, że jest to Akira Hayashi.
-Śledzisz mnie? - Zapytałem
-Może tak, może nie. - Odpowiedział z ironicznym uśmiechem. - To jak? zamieszkasz u mnie? I tak nie masz gdzie teraz iść. - Co prawda nie znałem go dobrze i nie miałem z nim dobrych stosunków, nieraz nawet się go bałem, ale miał racje. Nie mam gdzie pójść. Nie mam nic. Więc skinąłem głową nie wiedząc w co się pakuję.

3 komentarze:

  1. Zaczęłam czytać od początku Twoje opowiadanie :) Uł... Początek był dość mocny, plotki, samobójstwo, szpital, a tu nagle perełka w postaci tego doktora ;3 Weź ich jakoś hm, rozwiń ^ ^ odzywa się moja druga natura yaoistki xD Pozdrawiam.
    Zapraszam także do siebie na nowy rozdział ---> http://angels-and-demons-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No zapowiada się naprawdę ciekawie. Śmierci jego ojca to się nie spodziewałam xP Ten doktorek jest świetny :P Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie , wspaniały szablon , już nie mogę się doczekać nowej notki , zapraszam do mnie :) http://lodymango.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń